sobota, 8 czerwca 2013

Coś się kończy, coś się zaczyna…

To się kiedyś musiało zdarzyć…nasza podróż dobiegła końca. Cztery i pół miesiąca bycia w drodze, nieustannych przygód, nowych doświadczeń i beztroski - Tajlandia, Kambodża, Wietnam, Laos, Birma, Malezja, Indonezja i Singapur. Niby tylko jeden kawałek świata, a jednak jak bogaty i różnorodny. Udało nam się praktycznie zrealizować całą zamierzoną trasę oprócz Indii, na które po prostu nie starczyło czasu, ale za to pojechaliśmy do Birmy, która nie była w pierwotnych planach. Co ciekawsze, praktycznie pokonaliśmy dokładnie taką trasę, jaką na samym początku narysowaliśmy sobie palcem po mapie :). To, co wydawało się odległą krainą z marzeń, dziś jest już pieczątką w paszporcie.

Czy było ciężko zorganizować tę podróż?
Nie. Było zaskakująco łatwo. Wystarczy znajomość podstawowego języka angielskiego oraz trochę mowy ciała by porozumieć się w każdym zakątku Azji Południowo Wschodniej. Wiadomo, nie zawsze się dogadasz w każdej kwestii nawet jeśli śmigasz po angielsku, ale zazwyczaj są to mało istotne kwestie (przykład: pokazuję na coś na straganie ulicznym i pytam: what is it?/co to jest? - W odpowiedzi słyszę: one dollar. Nie dowiedziałam się o pochodzeniu danej rzeczy, ale za to wiem, że tanio mogę sama się o tym przekonać). Noclegi znajdą Cię zazwyczaj same, zanim zaczniesz ich dobrze szukać - na każdym przystanku autobusowym, w każdym porcie, lub uliczce zaczepi Cię ktoś, kto Cię zapyta czy szukasz noclegu i chętnie pokaże Ci zaprzyjaźnioną kwaterę. Oczywiście z jakością bywa różnie, gdy jednak chcesz trafiać w sprawdzone miejsca - niezastąpioną pomocą jest portal tripadvisor, przewodnik lub najlepiej porada spotkanych po drodze innych podróżników. Główne wyznaczniki wyboru noclegu: czyste łóżko i czysta łazienka. Prawie wszędzie spaliśmy w pokojach z wiatrakami i było naprawdę ok. Wyjątkami są duże miasta - stolice, gdzie czasem kusiliśmy się na klimę. W całej podróży najgorszą temperaturę miał Bangkok, gdzie po wyjściu spod prysznica już było się spoconym oraz Bagan w kwietniu, gdzie musieliśmy robić sobie sjestę pomiędzy 12.00 a 16.00, bo można było ducha wyzionąć w upale. Są różni ludzie i różne potrzeby. Trzeba odpowiedzieć sobie samemu - czy wolę np. mieć podstawowy standard domku zaraz przy pięknej plaży, czy za tę samą cenę bardziej wypasiony domek, ale w głębi wyspy. 
Wielkim pozytywem długiego podróżowania jest duży zapas czasu, który powoduje, że nawet długie i mało komfortowe podróże stają się łatwo przyswajalne, a spore opóźnienia nie skutkują w nadmiernej irytacji. Mam czas, mogę poczekać, nie stresuję się, nigdzie mi się nie śpieszy (Błażej śmieje się, że podróż do Azji miała mnie nauczyć cierpliwości, ale jestem ciężkim przypadkiem i chyba nie do końca się to udało). Długa podróż powoduje też pewnego rodzaju obniżenie oczekiwań, co powoduje mniej frustracji, a więcej przyjemności - przykładowo: jesteśmy na wyspie Tao i mamy naprawdę paskudną pogodę - dla nas to nie problem, bo wiemy, że pojedziemy dalej i będzie świeciło słońce, ale na przykład inna para, która przyjechała tu na dwutygodniowe wakacje, najchętniej złożyłaby reklamację, bo przecież w Tajlandii miało nie padać. 

Co było najtrudniejsze?
Podjąć decyzję o wyjeździe :). Dyskusję na ten temat toczyliśmy kilka dobrych lat, zanim zapadła finalna decyzja. Na początku mieliśmy pomysł by jechać na rok dookoła świata, ale jako że w ogóle nie mieliśmy doświadczenia w długim podróżowaniu, nie wiedzieliśmy czy nam się to spodoba, zdecydowaliśmy się na krótszy okres i bardziej budżetowe miejsce jakim jest Azja. Wiadomo, pojawia się tysiąc racjonalnych pytań: a co z pracą? a co z mieszkaniem? czy jesteśmy gotowi pozbyć się oszczędności i zacząć wszystko od nowa? Jednak zastanawiając się dłużej nad tymi pytaniami, ewidentnie widać, że są to pytania na temat "mieć", a nie "być". Czy będę szczęśliwszym człowiekiem kupując samochód, czy realizując podróż swojego życia? Czy jak "tfu, tfu" coś się złego przydarzy co mnie przykuje do łóżka, to będę mieć żal do siebie, ze czegoś wcześniej nie zrobiłem? Carpe Diem! Życie jest krótkie, nie można odkładać swych marzeń w nieskończoność, bo może na nie czasu nie starczyć :).

Ile taka podróż kosztuje?
Nie tak dużo, jak Ci się wydaje :). Wszystko zależy w jakich standardach jesteś w stanie podróżować. Najtaniej podróżuje się w duecie, bo wtedy koszty pokoju dzielicie na dwa. Azja jednak jest bardzo przyjazna samotnym podróżnikom oferując praktycznie wszędzie tzw. dormitoria czyli wieloosobowe sypialnie. Za nocleg średnio płaciliśmy ok 40-50 zł za dwuuosobowy pokój, przy czym najtaniej sypialiśmy w Kambodży (6-8$ za pokój), najdrożej w Malezji (25$) i Singapurze (80$). Koszt dzienny posiłków to ok. 30 zł/os. Koszty podróży autobusami różnią się między krajami, ale np. w Tajlandii podróż klimatyzowanym autobusem Bangkok - Trat 340 km to koszt 25 zł/ os., podróż osobowym nieklimatyzowanym pociągiem Bangkok - Ayuthaya 70 km to koszt 1,5 zł/os., komfortowa kuszetka Bangkok - Chiang Mai 700 km to 80 zł/os. Spokojnie można założyć, że twój średni budżet dzienny na Azję to ok 25$, oczywiście jeśli śpisz w hostelikach, a nie hotelach :) (Ceny naszych noclegów i odnośniki do polecanych miejsc na samym dole posta).

Jak się spakować na kilka miesięcy?
Sprawa jest prosta, jeśli jedzie się w rejon mało zróżnicowany klimatycznie, jakim jest Azja Płd Wsch. Generalnie trzeba się po prostu nastawić na solidne upały :). Mieliśmy plecaki  45l, spakowane po 12-14 kg i naprawdę mieliśmy wystarczająco rzeczy, a wręcz za dużo :). W całym rejonie można tanio i szybko zrobić pranie - średnia cena to 1-2$ za kg prania. Najbardziej newralgicznym elementem garderoby okazała się bielizna, bo o ile używaną koszulkę wciągniesz na grzbiet w razie potrzeby, to z bielizną już gorzej. A czasami tak szybko się przemieszczaliśmy i bywaliśmy w nieco chłodniejszych miejscach, że wyprana wieczorem bielizna nie zawsze wysychała na rano. W efekcie - trzeba było powiększyć zapasy majtek :). Najchłodniejsze miejsca w jakich byliśmy to północ Wietnamu i miejscowość SaPa w lutym - ok. 13 C wieczorami, ale za to za dnia gorąco :) oraz wulkan Bromo na Jawie o świcie - ok. 9 C. W takich miejscach przydają się zabudowane buty, polar i kurtka wiatrówka. W ogóle zabudowane buty trekkingowe mimo że ciężkie w bagażu są niezastąpione w przypadku pieszych wycieczek. Bardzo długo zastanawialiśmy się jakie buty za sobą zabrać, czy lekkie adidasy, czy nieprzemakalne buty trekingowe. Stanęło na tych drugich i nie żałujemy, ponieważ zazwyczaj te buty ubiera się na wycieczki po górach lub treki po dżungli. Często łazi się po terenach błotnistych lub bardzo wilgotnych - warto mieć buta, którego bez oporu włożysz w błoto lub strumień. Zabraliśmy ze sobą śpiwory - te okazały się przydatne kilka razy jak były chłodniejsze noce lub pod namiotem - choć bez tego też można było sobie poradzić. Koniecznie trzeba zabrać jakiś sweter lub/oraz ciepły szal, ponieważ środki transportu lubią być przemieniane w jeżdżące chłodnie. Dla mnie standardowym wyposażeniem do klimatyzowanego autobusu lub pociągu był: ciepły szal by otulić ramiona, cienki szalik na gardło i skarpetki :). Nawet zwykłe metro tak mrozi, że łatwo o przeziębienie przez te nagłe zmiany temperatur. Najmniej użytecznym elementem bagażu była moskitiera, której ani razu nie wyciągnęliśmy. Tam gdzie moskitiera była potrzebna, była zazwyczaj dostępna jako element wyposażenia pokoju. Natomiast bardzo użytecznym przedmiotem była taśma duct tape - używaliśmy jej by zalepić np dziury w domku, w moskitierze, naprawić namiot i sandały lub zbudować tratwę :).

Czy było niebezpiecznie?
Nie. Azja jest bardzo bezpiecznym kierunkiem, to dlatego można spotkać tu tak wiele samotnych dziewczyn w podróży! Azjaci to w większości bardzo spokojni i pogodni ludzie. Głęboko wierzą w karmę i nie czynią nikomu złego, wiedząc, że to zło do nich wróci w przyszłości. Nie nadużywają alkoholu, rzadko kiedy stają się agresywni. Największym zagrożeniem podczas wyprawy było tak naprawdę poruszanie się lokalnymi środkami transportu (minibusami, autobusami, tuk-tukami) - jako, że kierowcy naprawdę jeżdżą jak szaleni, a stan dróg pozostawia wiele do życzenia. Zadziwiające jednak, że cały ten chaos drogowy całkiem nieźle funkcjonuje. Widzieliśmy po drodze tylko kilka wypadków i to zazwyczaj z udziałem motocykli, ale nic poważnego nikomu się nie stało. Tak poza tym to sami kilka razy na własne życzenie wpakowaliśmy się w potencjalnie niebezpieczne sytuacje - ale mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu by wyjść z nich bez większego uszczerbku. Nikt nas nie okradł, jednak zachowywaliśmy środki ostrożności: nie nosiliśmy przy sobie dużej gotówki, mieliśmy saszetki pod ubraniami z kartami i paszportami. W ruchliwych miastach zawsze nosiliśmy torbę i aparat przez ramię, aby nie kusić zbytnio moto-złodziei. Często szwendaliśmy się po ciemku po różnych miastach i naprawdę nigdy nas nikt nie zaczepiał, czuliśmy się chyba nawet bezpieczniej niż w niektórych dzielnicach Warszawy.

Czy mieliśmy problemy ze zdrowiem?
Żadnych poważnych, ale oczywiście kilka przygód się trafiło. Poczynając od moich bolących ósemek, które są solidną nauczką by uporządkować swoje zęby przed dłuższymi podróżami - tym bardziej, że ubezpieczyciele dają niskie limity na leczenie stomatologiczne. Poprzez grypę Błażeja, która później przeniosła się na mnie. A kończąc na przygodach żołądkowych. Ja miałam jedno solidne zatrucie owocami morza, które rozłożyło mnie na łopatki na kilka dni, ale niezastąpiony okazał się Nifuroksazyd. Oprócz tego wiadomo, bywały momenty, że trzeba było sprintem biec do łazienki, ale toalety są wszędzie, nawet lokalsi cię wpuszczą do swojego domu widząc desperację na twarzy ;). 

Gdzie i co jedliśmy?
Azja jest absolutnie genialnym miejscem dla ludzi, którzy kochają jeść (czyt. ja). Tu się wręcz celebruje jedzenie, np. narodową rozrywką Tajów jest podjadanie:). Różnorodność dań, ilość przypraw w potrawach przysparzają o zawrót głowy. Niskie ceny jedzenia, sprawiają, że bez skrupułów będziesz kupował sobie smakołyk, jak tylko znajdziesz na niego ochotę. Jadaliśmy w różnych miejscach, bardzo dużo na ulicznych straganach, siedząc na plastikowych stołeczkach przy mini stoliczkach. Czasem w rekomendowanych przez przewodnik lub tripadvisor restauracjach (tu też wcale ceny nie są zaporowe). Bazą praktycznie wszystkich dań jest ryż, ale naprawdę nawet po kilku miesiącach on się nie nudzi. Konsumowaliśmy świeże owoce i soki z owoców. Jedyne czego się wystrzegaliśmy to lodu w mniej cywilizowanych państwach (Kambodża, Laos, Wietnam) i w mniej czystych knajpach. Pilnowaliśmy, aby woda kupowana w butelkach była zalakowana, ale np. zęby wszędzie myliśmy wodą z kranu. Częściej sensacje żołądkowe są spowodowane zamawianiem europejskiego jedzenia w Azji, niż tego lokalnego, ponieważ europejskie jedzenie słabiej rotuje i dłużej lubi leżeć w lodówce, a wszelkie dania azjatyckie są szykowane na świeżo. Jeśli naprawdę ma się ochotę na europejskie jedzenie, warto iść do rekomendowanego miejsca, będzie smaczniej i mniej ryzykownie. Zdecydowanie najlepszą radą gdzie jadać jest  by szukać miejsc, gdzie siedzi i je dużo lokalnych osób - to najlepsza gwarancja świeżości i oryginalności smaków. Zresztą czy jadąc w podróż wolisz jeść w knajpie pełnej białasów, czy w otoczeniu ciekawych ciebie ludzi, rozmawiając o przyprawach i interesujących obiektach w mieście.

Czego się nauczyliśmy?
Po pierwsze większej radości z bycia a nie posiadania. Patrząc na te w dużej mierze ubogie społeczeństwa, na dramatyczne warunki w jakich żyją, a jednocześnie na ich uśmiechy i pozytywną energię, poczuliśmy, że wiele się można od nich nauczyć. W głowach pozostają obrazy biednych wiosek w drodze do Battambang, gdzie ludzie żyli w szałasach skleconych z kilku gałęzi pokrytych folią, ale z entuzjazmem machali i krzyczeli "hello" do turystów w przepływającej łodzi. Jednak najbardziej zapadającym w pamięć obrazem dla mnie był widok w Kambodży strasznie pogarbionej i wykręconej osoby na wózku inwalidzkim (nie nawet czy to był mężczyzna czy kobieta), która obdarzyła mnie największym i najbardziej szczerym uśmiechem jaki chyba widziałam! Tylu zdrowych, pięknych ludzi mijamy co dzień na polskich ulicach, dlaczego nie stać ich na takie piękne uśmiechy?

Po drugie staliśmy się bardziej eko świadomi. Trochę to śmieszne, że człowiek musi pojechać na drugi koniec świata, aby sobie uświadomić jak wielkim problemem są wygenerowane przez niego śmieci. Wynika to chyba z tego, że w naszym cywilizowanym jednak kraju, te wszystkie nasze śmieci szybko znikają z naszych oczu. Wyrzucamy odpadki do kosza, a one potem po prostu znikają. W Azji Płd. Wsch. niestety społeczeństwa w większości są mało eko świadome - wyjątkami są jedynie Singapur i Malezja. Tu ludzie bez oporu wyrzucają śmieci na ulice, na pobocza, a co gorsze często wyrzucają odpadki prosto pod swoje domy (np. Kambodża, Laos) - i nie, nie są to odpadki organiczne, ale plastikowe, które pod tym domem będą się rozkładać przez setki lat. W efekcie obserwujesz domy, które stoją na wysypiskach śmieci i masz świadomość, że tych śmieci z latami będzie tylko przybywać - naprawdę przerażające. Kolejny przykład to oglądanie cmentarzysk raf koralowych. Miejsca, które jeszcze niedawno słynęły jako piękne miejsca nurkowe i snorklowe, zaczęły obumierać ze względu na ocieplenie wód. Najstraszniejszą frazą była ta wypowiedziana przez naszego instruktora, który po rocznej przerwie zabrał nas na swój ulubiony spot nurkowy w pobliżu wysp Gili - "Jeszcze rok temu wyglądało to dużo lepiej". Jeśli zmiany na rafach widać na przestrzeni jednego roku - to co zostanie nam do oglądania pod wodą za kilkadziesiąt lat?

Po trzecie myślę, że nauczyliśmy się otwartości i umiejętności zawierania nowych znajomości. To było takie proste - wsiadasz do autobusu, siedzisz w knajpie, jesteś na wycieczce i po prostu zaczynasz rozmawiać: skąd jesteś? jak długo podróżujesz? itd.W Polsce w sumie mało poznajemy nowych ludzi, obracamy się głównie w kręgu naszych znajomych ze studiów oraz z pracy. Będąc w kilkumiesięcznej podróży poznaliśmy dziesiątki ludzi z różnych państw z przeróżnymi inspirującymi historiami. Wielu z nich to byli młodzi ludzie, którzy rzucili swoje prace w korporacjach, aby użyć życia i złapać pomysł na siebie na kolejne lata. Sporo było też naprawdę dojrzałych par, które na emeryturze zwiedzają świat i mają ponownie czas dla siebie.

Gdzie było najfajniej? :)
Ha, to się okazało pytaniem, na które najtrudniej odpowiedzieć. Każde miejsce było pod jakimś względem wyjątkowe i niezapomniane, dlatego postanowiliśmy te nasze "naj" rozpatrzyć w rozmaitych kategoriach. To jest oczywiście subiektywna opinia oparta o miejsca, gdzie byliśmy.

JEDZENIE
+ W rankingu wygrywa Tajlandia ze swoimi wspaniałymi curry na bazie mleczka kokosowego i różnorodnością smaków oraz Malezja ze swoim boskim jedzeniem hinduskim.
- Przegrywa Birma ze swoimi tłustymi i mało wyrazistymi curry oraz Wietnam, gdzie ciężko tanio zjeść dobre mięso - rzucają często ochłapy (wyjątkiem w Wietnamie było miasto Hoi An - enklawa dobrej kuchni).





PLAŻE
+ Najpiękniejsze plaże widzieliśmy w Tajlandii z białymi piaskami, lazurowymi wodami i różnorodnością wysepek. 
- Najmniej przyjemnie było na plaży w Mui Ne, która choć była długa i piaszczysta, to mocny wiatr uniemożliwiał leżakowanie, a ilość kitesurferów, spokojne kąpanie. Plaża w kambodżańskim Kep była wąziutka i szara, ale ponoć wystarczy popłynąć na pobliską Rabbit Island by nacieszyć się białym piachem.





NAJ WIDOKI - Wietnamska Sapa ze swoimi pięknymi tarasami ryżowymi oraz księżycowy, wulkaniczny krajobraz Jawy. Pozamiejskie obszary Bali z tarasami ryżowymi i pięknie dekorowanymi domami.




NAJ SNORKLOWANIE - rafa przy Gili Meno w Indonezji.

ŚWIĄTYNIE
+ Dla nas, najbardziej zapamiętywalny był Angkor. Mimo że owszem jest oblężony przez turystów, to jest spektakularnym i zróżnicowanym kompleksem świątyń. Oprócz tego wśród świątyń wyróżnia się Wat Phra Keaw w Bangkoku poprzez swoje bogactwo wykończenia.
- Najbardziej przereklamowanym obiektem dla nas był chyba Borobudur na Jawie. Mega wysoka cena 20$ za wstęp, a obiekt naprawdę aż tak nie powala. Choć może te surowe sądy można zrzucić na przemęczenie świątynne.




LUDZIE
+ W Birmie są najbardziej uczciwi i uśmiechnięci ludzie w całej Azji. To chyba jedyne miejsce podczas podróży, gdzie spotkaliśmy się z zupełnie bezinteresowną uprzejmością. To tu ludzie się do nas dosiadali i rozmawiali i nie było drugiego dna tej rozmowy. Na drugim miejscu Kambodża, która pełna jest cudownych ludzi, których życie często usiane jest mrocznymi historiami z lat rządów Czerwonych Khmerów.
- Najmniej przyjemnych ludzi spotkaliśmy w Wietnamie. Tu ludzie byli najmniej zainteresowani naszą obecnością, nie wchodzili w ogóle w interakcje. Tu też mieliśmy do czynienia zazwyczaj z próbami naciągactwa i wyłudzenia pieniędzy np. na ulicy w Hanoi łapie mnie chłopak za nogę i zaczyna mi sklejać buta. Na pytanie ile ta jego usługa ma kosztować, oczywiście odpowiada "cheap, cheap", po czym na końcu rzuca kwotę z kosmosu. Wyjątkiem w Wietnamie jest ludność plemienna w miejscowości Sapa, są oni przemili i bardzo gościnni, a przy tym mają solidne poczucie humoru.



KOMFORT PODRÓŻOWANIA
+ Najwygodniej i najszybciej podróżowało się po Malezji. Dobra infrastruktura, pojazdy w dobrym stanie i błyskawiczne przemieszczanie się z punktu do punktu. Na drugim miejscu plasuje się Tajlandia, gdzie też nie można zbytnio narzekać :).
- Najgorzej jest chyba w Laosie, gdzie drogi są cały czas kręte i w kiepskim stanie, pojazdy też często nie najlepszej jakości i mimo że coś wygląda, że jest blisko na mapie, zajmie ci solidnych kilka godzin by tam dotrzeć. Birma jest również ciężka ze względu na chorobę lokomocyjną lokalsów oraz dziwne pory odjazdu autobusów.

AUTENTYZM I MAŁO TURYSTÓW
+ Birma to naprawdę miejsce, gdzie możesz poczuć się jako jedyny turysta w mieście. Kraj coraz bardziej otwiera się na turystykę, więc podróży tu naprawdę nie warto odkładać na później! W dalszej kolejności, autentycznych wrażeń warto szukać w Kambodży i Laosie.
- Najgorsza jest chyba Tajlandia, która jest najmocniej oblężonym przez turystów miejscem. To tu na niektórych wyspach typu Koh Tao będziesz mieć problem by wypatrzeć kogoś lokalnego, poważnie!

METROPOLIA / MIASTO
+ Spektakularny Singapur - sterylne, nowoczesne państwo-miasto, które sprawi, że kilka razy zakrzykniesz WOW!
- Nudny Yangoon - oprócz Schwendagon Paya, naprawdę nic ciekawego do zobaczenia, lepiej spakować się i jechać dalej.



SHOPPING
+ Elektronikę i sprzęt foto najlepiej kupić w Bangkoku, lokalne pamiątki i kolorowe ciuchy w Laosie, jakościowe podróbki zegarków i ciuchów w Kuala Lumpur, a na markowe ciuchy na przecenach warto zapolować w Singapurze.
- No najgorzej z zakupami jest w Birmie, tu w sumie jedyne co nam się podobało to rękodzieło. Żałujemy teraz, że nie kupiliśmy obrazków malowanych piaskiem/lub piaskową techniką sprzedawanych pod świątyniami w Bagan.

Jak widać, naprawdę ciężko jest jednoznacznie wyróżnić miejsce najciekawsze z całej naszej podróży. Jednak stosunkowo łatwo jest nam polecić destynację komuś, kto wybiera się na 1 miesięczne wakacje. Tu stwierdzamy, że najlepsza jest Tajlandia, która oferuje przekrój krajobrazów i doświadczeń: piękne wyspy i plaże, bujną dżunglę, górskie trekkingi, wodospady, świetne miejsca nurkowe i snorklowe, fantastyczne jedzenie, ciekawe obiekty turystyczne, dobrą infrastrukturę turystyczną i drogową, a do tego jest bardzo przystępna cenowo. W drugiej kolejności polecilibyśmy Indonezję z wulkanicznymi krajobrazami, pięknymi plażami oraz doskonałym nurkowaniem i snorklowaniem, to właśnie tu na pewno jeszcze chcemy wrócić.

Jak po tak długich wakacjach wrócić do rzeczywistości?
Tu będziemy mądrzy pewnie za kilka miesięcy :). Ale chyba trzeba po prostu przyjąć, że taki już jest naturalny porządek rzeczy. To w końcu praca, daje środki na realizowanie marzeń. Pracować z entuzjazmem, ale tak by nie zatracić się w pracy, mniej się stresować, każdego dnia cieszyć się małymi rzeczami i marzyć, marzyć…



Ceny noclegów (i linki do tych, które polecamy)

Tajlandia


Kambodża


Wietnam (w okresie chińskiego nowego roku - wyższe ceny!)

Laos

Birma

Malezja


Indonezja (ze śniadaniem)


1 komentarz:

  1. Bajer executive summary. Barzo nam sie podobalo.
    Pozdrawiamy z Arugum Bay, Krystyna i Simon

    OdpowiedzUsuń